Niemal do ostatnich sekund trzymali swoich kibiców w niepewności piłkarze TS Janiszewice w spotkaniu inaugurującym nowy sezon.
Przy wypełnionej po brzegi przez kibiców trybunie rozgrywał się mecz TS Janiszewice - GKS Pisia Zygry w ramach 1. kolejki sieradzkiej klasy B (gr. III).
W pierwszej połowie mecz toczył się głównie w środkowej strefie boiska, a żadna z drużyn nie stworzyła większego zagrożenia pod bramką przeciwnika. W 36. minucie podanie w pole karne od Mateusza Bera otrzymał Sylwester Ziętala i pomimo ostrego kąta umieścił piłkę w siatce.
W przewie w drużynie gospodarzy nastąpiła jedna zmiana, w miejsce Marcina Furmańczyka wszedł Artur Kanty.
Drugie 45 minut to niemal bokserska wymiana ciosów z obu stron. Już trzy minuty po wznowieniu gry Ber zagrał piłkę do Mateusza Głowinkowskiego, a ten popisał się uderzenie z cyklu "stadiony świata", umieszczają piłkę w okienku bramki gości. Gdy wydawało się że TSJ ma spotkanie pod kontrolą, zawodnicy z Zygier w krótkim czasie doprowadzili do wyrównania. Dwadzieścia minut przed upływem regulaminowego czasu gry Artur Kanty ponownie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie, dobijając odbity przez bramkarza strzał Mateusza Głowinkowskiego z rzutu wolnego.
Jak się okazało nie był to koniec emocji tego popołudnia. Radość kibiców nie trwała długo, gdyż Pisia dość szybko wyrównała stan rywalizacji na 3:3. Trener Krzysztof Wolny dokonał kolejnych zmian: kontuzjowanego w jednym ze starć z rywalem Pawła Grzecha zmienił w bramce Sebastian Kanty, a w miejsce Sylwestra Ziętali wszedł Mariusz Siekierski. I to ten ten ostatni zawodnik dwukrotnie znalazł się w dogodnej sytuacji bramkowej. Za pierwszym razem przestrzelił z okolic 11. metra, natomiast w kolejnej sytuacji prostopadłe podanie ze środka pola skierował obok wybiegającego bramkarza i został przez niego powalony w "16", piłkę z linii bramkowej wybił obrońca, natomiast arbiter nie wiedząc czemu nie wrócił do fauli i nie podyktował rzutu karnego.
W 80. minucie trener Wolny dokonał ostatniej zmiany. W miejsce Bera na placu gry pojawił się Patryk Witkowski. Gdy wydawało się. że spotkanie zakończy się podziałem punktów, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry w zamieszaniu pod bramką po rzucie wolnym wykonywanym przez Głowinkowskiego piłkę w bramce umieścił Dawid Ciesielski.